Pomiędzy cyrkiem, filozofią, a tańcem. Choreografie Simona Tanguy

Photo: Nellie De Boer

Photo: Nellie De Boer

Trzeba mieć spore umiejętności i charyzmę, aby wypełnić sobą dużą scenę we wrocławskim Imparcie i to w tak kameralnej pracy, jaką jest solo. Bezsprzecznie udało się to francuskiemu artyście Simonowi Tanguy. Język ruchowy dla swoich choreografii czerpie on z życia codziennego. Ekstaza, nagłe zmiany rytmu i transowa intensywność to podstawowe elementy, dzięki którym tancerz potrafi zadziwić publiczność.
Solo „Japan” to opowieść i zarazem dość specyficzne studium agonii – stanu, który najlepiej żeby nie istniał, ale jednak jest, często aż nazbyt widoczny. Trudno jest podać konkretną definicję „agonii”, ale zwykle określa się ją jako moment cierpienia. Dla artysty to trudny koncept, kłopotliwy, skrywany i wstydliwy. Ważne jest rozpoznanie tzw. punktu bez powrotu. Punkt ten jest początkiem umierania. Agonia ma pewną smutną dekoracyjność i intensywność. Zaciekawia twórców od lat, czego przykładami są choćby obraz Pabla Picassa ,,Śmierć Arlekina”, czy film ,,Miłość” w reżyserii Michaela Hanekego.
W „Japan” przestrzeń gęstnieje od wrażeń. Tancerz bada skrajne stany emocji. Skurcz, relaksacja, omdlenie, przebudzenie, upadek, śmierć, zmartwychwstanie kształtują surrealistyczny wszechświat choreograficzny – efekt żonglowania kompozycją i improwizacją. Tanguy przywołuje burleskę, narrację, taniec, szuka wszechstronności, wolności, magicznej chwili. Stara się tłumaczyć ludzkie zawirowania i złożoność egzystencji. Artysta zdaje sobie sprawę z tego, jak skutecznie wpływa na nas szybkość dzisiejszego życia. Opcje, które wybiera człowiek, mogą przynieść zarówno wolność, jak i zatracenie.
Taniec w „Japan” jest szalony, napadowy, wybuchowy, wyzwalający, często bolesny. W momencie, kiedy napięcie osiąga kulminację, Tanguy uśmiecha się w stronę publiczności, z melancholijnym wyrazem twarzy. Lekkość tego gestu rozbraja sytuację, która robi się nieznośna i nazbyt mroczna, pozwala na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Wachlarz gestów i środków wyrazu, którymi można opowiedzieć o agonii, jest być może zbyt szeroki i właśnie radosna twarz tancerza zmienia percepcję spektaklu i przewrotnie ocala tę historię. Artysta łączy przedstawienie agonii z innymi stanami (amnezja, lęk, strach) i organizuje wszystko zgodnie z kodem techniki tańca swingowego. Ruch w spektaklu jest jednocześnie abstrakcyjny i realny, pozostawia publiczności przestrzeń do refleksji i osobistych skojarzeń. 
Najnowszym spektaklem Simona Tanguy jest „Inging”, solo przygotowane na podstawie koncepcji wymyślonej w 2010 roku przez nowojorską choreografkę Jeanine Durning: wykonawca przed publicznością musi wykonać jedno zadanie: mówić nieprzerwanie przez 45 minut. Choreograf poznał Jeanine Durning podczas studiów w SNDO w Amsterdamie, gdzie  prowadziła zajęcia m.in.: z techniki i improwizacji. Nowe praktyki i metody pracy artystki opierały się min: na sprawnej, precyzyjnej percepcji przepływu informacji.  Zainteresowana niekonsekwencją, stycznościami, dygresją i wartością Durning opracowała ćwiczenia, które przyspieszają szybkość myślenia.
Rzadko zdarza się, aby myśl, była zarówno dyskursywna, jak i analityczna. Chodzi o to, aby naprawdę podążać za skojarzeniami i pomysłami, które przychodzą na myśl, jednocześnie zachowując pewną żywotność w przepływie energii. Oddzielenie ruchów i mowy pozwala zawsze znajdować nowe sytuacje do eksploracji. Rzeczywiście konieczne jest, aby nie kojarzyć ciała z przepływem mowy, nie przyspieszać ruchu, jeśli mowa na przykład przyspiesza.  Jeanine Durning odwiedziła Polskę w 2017 roku. W ramach Alternatywnej Akademii Tańca prowadziła w Poznaniu warsztaty twórczej praktyki oparte na autorskiej metodyce i praktyce taneczno-choreograficznej o nazwie „nonstopping” (nieustawanie). „Nonstopping” to taniec jako „bycie w drodze”, w którym nigdy nie dociera się do celu, ale zawsze posuwa się do przodu.
Spektakl „Inging” pozwala nam być świadkiem słowa w teraźniejszości, w której się rodzi. Simon Tanguy siada przy stole, przed ekranem komputera, z kilkoma książkami, zaczyna mówić, słowa stają się nieprzewidywalne, uruchamiają swoją własną energię. Werbalny przekaz powoduje napięcie, a mowa w końcu staje się rodzajem transu. „Inging” prezentowane przez tancerza to intelektualny, zabawny pokaz, dość ryzykowny i odważny do wykonania. Twórca jak zawsze w mistrzowski sposób łączy w nim dwa parametry: swobodę i staranność. Taniec, który chce przybliżyć widzom, jest tańcem inspirowanym stanami, emocjami, nierzadko ekstremalnymi. Artysta dramatyzuje na scenie, a za moment używa zabawnych trików, wprowadza ironię i cyrkowe elementy.
We wszystkich utworach Simona Tanguy bardzo często znajdujemy granicę między tańcem a teatrem, między czymś narracyjnym, ale także fizycznym. Tancerz wypracował własny styl pracy, w którym korzysta ze swoich różnorodnych doświadczeń (cyrk, studia filozoficzne, burleska, klownada). Jego zainteresowania skupiają się wokół ciała gotowego do przejścia na różne częstotliwości, przez które w każdym momencie przepuszczane są tysiące informacji. Przenikliwość artysty, aby zgłębić temat, jest godna podziwu.


Linki:
propagande-c.com
www.numeridanse.tv/en/dance-videotheque/japan
www.taniecpolska.pl/archive/show/4481
vimeo.com/21911919
pablofontdevila.com/2017/06/28/japan-lighting-design

Bibliografia:
Eric Demey – www.sceneweb.fr
Emmanuel Serafini – AVIGNON 2019. «INGING», DE SIMON TANGUY: APORIE

Adam Kamiński

Kurator Mandala Performance Festival, instruktor teatralny, prezes Stowarzyszenia JEST CZŁOWIEK, animator kultury.

Previous
Previous

Historie opowiedziane w zdjęciach #1

Next
Next

Fenomen Carolee Schneemann